Strona:F. A. Ossendowski - Tajemnica płonącego samolotu.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tak minął pierwszy rok pobytu w szkole wojskowej w Toledo. Na wiosnę Enriko Kastellar, zdawszy świetnie egzaminy z obu kursów naraz, otrzymał awans na podporucznika z prawem, jako najwybitniejszy młody oficer, wstąpienia do akademji wojskowej, mieszczącej się na wyższych piętrach Alkazaru.
W dzień ukończenia szkoły Enriko otrzymał gratulacyjny list od don Dominika Kastellar hr. de l’Alkudia, srebrną papierośnicę i czek na tysiąc peset.
Odpowiedział ojcu w grzecznej formie, dziękując za powinszowania i upominek, lecz zwracając mu pieniądze, których, jak pisał, będąc stypendystą ministerjum kolonji, nie potrzebował.
Po tej wymianie korespondencji generał przybył do Toledo i zwiedził szkołę, wyrażając swoje szczególne zadowolenie z powodu postępów młodego podporucznika, swego „syna chrzestnego“, i tem jeszcze bardziej utrwalając uprzywilejowane stanowisko mulata. Któżby śmiał narazić się generałowi Kastellar hr. de l’Alkudia w tej dobie poważnych, rewolucyjnych wstrząsów, gdy coraz częściej wymieniano nazwisko generała wśród kandydatów na dyktatora Hiszpanji?
W tym czasie Enriko cały pogrążył się w pracy, która istotnie wymagała wielkiego natężenia woli i myśli. Starał się zapomnieć o swoich troskach i pragnieniach, odrzucić wszelkie wątpliwości i obawy. Postanowił skończyć akademję i musiał ją skończyć. W rzadkich chwilach wypoczynku szedł do czytelni. Usiadłszy w zacisznym kąciku z papierosem, palił i, śledząc spirale i smugi dymu, silił się wyobrazić sobie, co w tej chwili myśli i robi Liza Floridablanca.
Nie mógł wyzbyć się pewnego zasadniczego błędu. Nie potrafił przedstawić sobie Lizy inaczej, niż jako tę bezpośrednią, wybuchową istotę, podlotka jeszcze,