Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - II.djvu/307

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

długą rozmowę z kompradorem. Stary Chińczyk uprzedzał go o możliwości buntu wśród załogi kantońskiej i żądał, aby trzy parowce, zbliżające się do Kantonu, nie zawijając do portu, płynęły do Fuczou. Po załatwieniu spraw, związanych z transportem, Sergjusz miał powrócić do Szanchaju. Waginowi tej samej nocy udało się połączyć telegrafem bez drutu z kapitanami płynących z bronią statków i skierować je do bezpiecznego portu. Spędziwszy jeszcze dwa dni w Kantonie, wyjechał do Fuczou. Była już połowa marca, gdy statek mijał Hainan, zdaleka, od strony fortów dobiegły go odgłosy strzałów armatnich. W „chińskim Paryżu“ wybuchnął bunt pułku, wrogiego rządowi nankińskiemu, zdobywającemu sobie coraz większą ilość stronników na prowincji.
Na początku kwietnia dopiero Wagin miał możność wsiąść na jakiś statek angielski i odpłynąć do Szanchaju. Nazajutrz, gdy byli na pełnem morzu, radjotelegrafista przyjął depeszę, nadaną przez kapitanat angielski na Wusungu. Telegram ten brzmiał zatrważająco:
— Rozkazuję zawinąć do Hanczou stop w Szanchaju rozruchy stop możliwy sekwestr stop wszystkie statki angielskie mają unikać spotkania z torpedowcami japońskiemi.
Wiadomość ta zaniepokoiła Sergjusza. Wiedział, jaki obrót mogłyby były wziąć rozruchy, wynikające w Czapei, gdzie zgromadziły się setki tysięcy ludzi zrozpaczonych, głodnych i nienawidzących. Na myśl o tem ogarnęło go przerażenie. W Hanczou wsiadł do pociągu, odchodzącego do Szanchaju. Na stacjach do wagonu wchodzili policjanci i patrole wojskowe, kontrolujący dokumenty pasażerów. Większość jadą-