Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - II.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Azję, zmilitaryzować ją i raz na zawsze skończyć z agresją białej rasy! Uczynimy to — my i wy! Nie ukryjecie przed nami tego, że w mózgach waszych nie gaśnie przeświadczenie, iż tylko my potrafimy zorganizować waszą różnorodną i różnojęzyczną republikę i pchnąć ją ku wielkiej przyszłości... Musimy więc być czujni, aby broń, o której dziś mowa, w godne trafiła ręce, bo inaczej zaostrzać się będą nasze stosunki i wszystko podlegnie zwłoce, tymczasem czas nagli, panowie, nie mamy chwili do stracenia!
Kapitan odszedł, a inny, podnosząc rękę, wykrzyknął:
— Stawiam konkretny wniosek! Ustalić z rządem nankińskim procedurę powołania tajnego obserwatora japońskiego w kwestji rozmieszczenia broni i amunicji. W tym wypadku dostawa materjałów wojennych nie będzie niczem krępowana.
Chińczycy milczeli, aż przemówił chiński wiceminister. Uśmiechając się uprzejmie i pocierając wypieszczone ręce, mówił cichym, chwilami lekko szyderczym, to znów — schlebiającym głosem.
— Byłoby nierozsądnym, dziecinnym wykrętem twierdzenie, że nie mamy sympatji do naszych sąsiadów z za morza... — zaczął.
— Korea i Mandżurja nie leżą za morzem, — mruknął głośno jeden z Japończyków.
Chińczyk z jeszcze bardziej uprzejmym uśmiechem spojrzał na mówiącego i odpowiedział:
— Zapewne! Mapy naszych dominjów ściśle określają geograficzne położenie tych obu krajów, ale ja mówię o Japonji, czcigodny panie! Więc stwierdzam istniejące sympatje dla naszych sąsiadów i na