Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - II.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pewne — ciężkich i nieradosnych, bo świadczyły o tem cienkie zmarszczki koło ust i drgające powieki. Coraz częściej powracała do domu dopiero późnym wieczorem. Blada i wyczerpana odsuwała przygotowaną przez matkę kolację. W niedzielę wymykała się z domu bardzo wcześnie, a po obiedzie, gdzieś znowu wychodziła, aby powrócić dopiero wieczorem.
O swoim niepokoju o córkę pani Somowa zwierzyła się Miczurinowi. Lejtenant, posłyszawszy to, aż drgnął i zachwiał się na nogach. Przedtem już spostrzegł zachodzące w Ludmile przemiany i spostrzegł jej dziwny teraz tryb życia, myślał jednak, że matka wiedziała, co się z nią dzieje i gdzie bywa. Teraz zajrzała mu w oczy jakaś groźna tajemnica. Leżąc na łóżku, rozważał wszystko — dzień po dniu, zestawiał słowa i wypadki, aż wkońcu przyszedł ponownie do oddawna w nim już dojrzałego wniosku. Ludmiła, którą on kochał miłością męczeńską, sam zapewne nie rozumiejąc jej głębi i siły, pokochała Wagina. Teraz, gdy zniknął jej z oczu, ogarnął ją ponury, milczący szał tęsknoty. Miczurin mógł to pojąć i wyczuć, ileż to bowiem razy nękała i gryzła go taka sama tęsknota, gdy nie widział Ludmiły i nie mógł posłyszeć jej ciepłego, niskiego głosu? Rozumiał nastrój, smutek i ból Ludmiły. W swej treści były one skierowane przeciwko niemu samemu. Rozbijały wszystkie jego nadzieje i burzyły cały gmach, budowany w marzeniach z miłosną bojaźnią i wstydliwym uporem, gdy powściągliwość walczyła z nieustępliwością, skromną, a pełną wewnętrznej mocy. Miczurin jednak nie szalał z zadrości, nie przeklinał Wagina i w duchu nie robił wyrzutów Ludmile. Nawet nie spostrzegł kiedy i dlaczego opanowało go to zrozumienie cierpie-