Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - I.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jakgdyby nie słysząc jego pytania, dodała:
— Na ruinach trzeciego, jak wierzyli teologowie moskiewscy, niezłomnego Rzymu — kościoła rosyjskiego, musimy wznieść czwarty Rzym, który przeczuwamy w nadświadomości i widzimy opromieniony niewidzialnem światłem...
Mdłą wonią spleśniałych ksiąg sekciarskich wiało od mglistych myśli tej dziwnej, tęsknej dziewczyny. Patrzyła w przestrzeń i, jakgdyby widząc cudowną zjawę, uśmiechała się do niej, porwana milczącym zachwytem i cichą ekstazą. Był to pierwszy, podpatrzony przez Wagina uśmiech na twarzy Ludmiły. Mimowoli uświadomił sobie, że ta smutna twarz stała się nagle piękną rozpłomienionem w duszy natchnieniem i jakgdyby namiętnością, zapalającą krew, która okryła żywym rumieńcem jej policzki i ożywiła tęskne, nieruchome źrenice. Jednocześnie jednak Sergjusz spostrzegł coś, co go zastanowiło i sprawiło mu bolesny zawód. Ta rozpromieniona twarz, płonące oczy, rozpalone i gorące wargi podkreśliły jeszcze bardziej głęboką, żrącą tęsknotę, co niepodzielnie władała sercem i duszą dziewczyny. Usiłując mówić żartobliwie, zauważył z cichym śmiechem:
— Rychło w czas nawołują ci dziwni ludzie, o których wspomniała pani, do szukania czwartego Rzymu!... Po pierwsze zapomnieli, zapewne, że ihumen pskowski Filoteusz jeszcze za czasów Iwana III-go twierdził, że czwartego Rzymu nigdy nie będzie, a po drugie — mamyż szukać nowego Rzymu, wówczas, gdy musimy obijać nogi na poszukiwanie chleba?...