Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - I.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wów odnalezienie bankiera — winowajcy choroby dziewczyny, chociaż prawdziwe imię jego i nazwisko nie było jej znane. W tej wyprawie bezinteresownie i energicznie pomagał doktorowi Miczurin. Dotarłszy wreszcie do bankiera, zostali wraz z nim w jego gabinecie, przyczem baczny na wszystko i doświadczony lejtenant strategicznym manewrem odciął bankierowi tyły, pozbawiając go możności zrobienia użytku z sygnałów alarmowych. Ani Plen, ani nawet Miczurin nie przewidzieli jednak pewnej okoliczności, a mianowicie konstrukcji wewnętrznej współczesnych gmachów chińskich. Ledwie bowiem oznajmili przerażonemu bankierowi, z czem przyszli do niego, prosząc go o pieniądze na wyjazd zniszczonego przezeń „nenufara“ i, grożąc w przeciwnym razie nieprzyjemnym skandalem, w którego możliwym przebiegu i rozgłosie porywczy i krewki Miczurin mocno przeholował, Chińczyk, uśmiechając się obleśnie i kłaniając się służalczo, zbliżył się do kasy ogniotrwałej, aby natychmiatst złożyć na ręce „czcigodnych i litościwych dżentelmenów żądane przez nich pięćset dolarów dla biednej, pięknej miss“, chociaż, jak przysięgał uroczyście, nigdy jej w życiu na oczy nie widział. Stanąwszy przy kasie, wzrokiem zmierzył odległość, dzielącą go od podejrzanych gości, i, nagle pchnąwszy nogą niewidzialne, jedwabną tapetą oklejone drzwiczki, zniknął za niemi.
Posłyszawszy suche klaśnięcie zatrzasku, Plen spojrzał na Miczurina, stojącego z wybałuszonemi oczyma.
— No, bracie, zwiewajmy! — ochłonąwszy ze zdumienia, mruknął lejtenant. — Nie wiem, czy zdą-