Strona:F. A. Ossendowski - Staś emigrant.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jak śmiesz… — wrzasnął porucznik, chwytając za rewolwer, lecz urwał nagle i opuścił rękę.
Z krzaków wynurzył się oddział Irokezów i, trzymając strzelby przy ramieniu, w jednej chwili otoczył policjantów, patrząc na nich ponuro i groźnie.
— Powracam... — wyjąkał oficer.
Indjanie rozstąpili się natychmiast i przepuścili oddział, który skierował się ku miastu; za nim osobną grupką wlókł się schwytany przez Indjan niefortunny patrol policyjny.