Strona:F. A. Ossendowski - Skarb Wysp Andamańskich.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i szczap, pobiegli ku domowi po łuki i strzały. W pół godziny potem, zaczajeni za skalami nadbrzeżnemi, przyglądali się wypełzającym na piasek głowonogom. Czarne, brunatne i żółtawe podobne były do dzwonów, od których odbiegało osiem chwytnych nóg — macek, okrytych ssawkami. Duże, złe oczy, umieszczone na szczycie ciała, patrzały nieruchomo i groźnie. Tego dnia ośmiornice zdradzały jakiś dziwny niepokój i niezwykłą u nich czujność. Gdy Dżair wypuścił pierwszą strzałę, a ta, zrywając się z cięciwy, gwizdnęła przeciągle, wszystkie ośmiornice, trzymające się kilkoma mackami kamienistej krawędzi, silnym ruchem, niby kamień z procy, wyrzuciły swe ciała w powietrze. Migały nad wodą jedna po drugiej, jak jakieś potworne pająki. Po chwili jednak wypełzały z wody inne i usadawiały się na ich miejscach na skałach koralowych. Chłopcy ustrzelili już kilka ośmiornic i zaczęli zbierać je do worka, gdyż mięso tych stworzeń morskich, o ile są młode, poszukiwane jest, jako pożywny i smaczny pokarm.
Władek, idąc krawędzią brzegu, urywającego się nagle nad tonią, widział pod wodą barwne, do kwiatów podobne korale, lilje