Strona:F. A. Ossendowski - Skarb Wysp Andamańskich.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czyż mogę wobec tego polegać na was? — zadał nowe pytanie.
— Tak! Pragniemy spokojnego życia — mruknęli razem.
— Czy znaliście gubernatora Horna?
Anglicy podejrzliwie przyjrzeli się pytającemu.
Po chwili milczenia Willy Barber mruknął prawne opryskliwie:
— Każdy więzień musi, chcąc czy nie chcąc, znać gubernatora wysp...
— Nie o to pytam! — przerwał mu Krawczyk. — Chciałbym wiedzieć, co łączyło was z Hornem?
Nie patrząc na rządcę, namyślali się nad odpowiedzią. Odezwał się znów Barber:
— Przypadek!... Zwialiśmy z więzienia w tym właśnie dniu, gdy gubernator coś tam nabroił...
— Oskarżyli nas o to, że pomagaliśmy Hornowi w porwaniu... — zaczął drugi, lecz umilkł nagle.
— W porwaniu Jomagi? — poddał pan Roman. — Któż to był ów Jomaga?
Barber, chrząknąwszy w kułak, zamruczał:
— Podobno — król czarnoskórych tubylców — Minkopi... ale Lucky głupio powiedział, że oskarżono nas o udział w sprawie Horna...