Strona:F. A. Ossendowski - Skarb Wysp Andamańskich.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żadnej kary, żądając jedynie wydania mi białych hersztów, no... i niebawem miałem ich w swoim ręku! W tej chwili siedzą już w więzieniu na Wyspie Żmij, ale naczelne władze sądowe w Kalkucie zażądają napewno przewiezienia ich na ląd...
— A cóż się stanie z odebranym im skarbem — spytał inżynier Mallard.
— Odesłałem go już do Kalkuty. Rząd, po wykonaniu niezbędnych formalności, odda go prawemu spadkobiercy.
— To znaczy — małemu Dżairowi! — dopowiedział Kindley.
— Zdaje mi się, że tak! — potwierdził komisarz. — Musimy jednak ustalić, czy ma on na to prawo...
Pomilczawszy chwilkę i zaciągnąwszy się kilka razy dymem fajki, podniósł ramiona i brwi, jakgdyby wyrażając najwyższe zdumienie, i półgłosem dodał:
— Sprawa z tym skarbem nie jest wcale tak prosta, panowie, jak się to na pierwszy rzut oka wydaje! Przy badaniu Murraya zrozumiałem z jego wykrętnych naogół odpowiedzi, że w gumowej oponie znajdowała się zaledwie drobna część pereł, należących do wodzów Minkopi. Pytam więc panów, gdzie