Strona:F. A. Ossendowski - Skarb Wysp Andamańskich.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

oczami, w których migotały iskierki szyderstwa. Władek natychmiast ukłonił się panience i podziękował za ostrzeżenie.
— Dlaczego myślisz, Edyto, że złapałem raję? — spytał Webb, kręcąc korbą rolki.
— Tatusiu, stałam przy iluminatorze[1], gdy ryba wyskoczyła po raz pierwszy. Była ona podobna do dużego ptaka. Wiem, że to — raja! — odpowiedziała dziewczynka, z ciekawością przyglądając się nowym pasażerom szkuneru.
Tymczasem doktór podciągnął swoją zdobycz do burty. Władek ujrzał rybę o dziwnym kształcie, przypominającym nieprawidłowy trójkąt. Od dołu — biała, na grzbiecie okryta ciemno-szarą skórą w białe centki i kółka, przypominała istotnie jakiegoś ptaka.
— Odejdźcie od burty! — zawołał Webb.

Edyta pociągnęła Władka na środek pokładu i skinęła na Dżaira. Doktór z siłą poderwał rybę ku powierzchni wody i błyskawicznym mchem zahaczył ją pod skrzele. Nie mógłby jej sam wyciągnąć, bo ważyła conajmniej czterdzieści kilogramów. Władek i Dżair natychmiast pośpieszyli mu z pomocą.

  1. Iluminator — okrągłe okienko w kajucie okrętu.