Strona:F. A. Ossendowski - Skarb Wysp Andamańskich.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

leźliśmy ciebie i wskazaliśmy ci ścieżkę do Middle-Hill. Musisz przysiąc na głowę ojca, że nikomu ani słowa nie piśniesz o całej przygodzie!
Władek namyślił się nad odpowiedzią, aż, uśmiechając się, zawołał z udaną radością:
— Znaczy to, że panowie zamierzają zwolnić nas z rąk Kalabonów? Dziękujemy bardzo i o tem chętnie opowiem wszystkim. Rodzice moi będą wam wdzięczni, pan Stewans też i pan Folkhaw w Hope-townie również!
Murray spojrzał na towarzyszy, a jeden z nich wybuchnął:
— Ten szczeniak drwi sobie z nas! Gadaj bez wykrętów, przyjmujesz nasze warunki, czy nie?
— Owszem, — zgodził się Władek — ale wtedy tylko, jeżeli razem ze mną zwolnicie małego Minkopi.
— Nie troszcz się o czarnego, dbaj raczej o swoją skórę! — warknął Murray.
— Dbam o obie skóry — czarną i białą, bo za nie odpowiadać będziecie przed sądem angielskim — poważnym głosem odpowiedział chłopak, a wszyscy wyczuli wyraźnie upór jego i rzuconą pogróżkę.