Strona:F. A. Ossendowski - Skarb Wysp Andamańskich.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ów Anda był to bardzo zły człowiek! On to doradzał Minkopi, aby napadali na przepływające wpobliżu wysp okręty białych ludzi, zabijali marynarzy i rabowali towary, złożone w rumach brygantyn i fregat, które morze wyrzucało na rafy.
— A to ci zbój! — oburzył się Władek. — Zamiast pomagać tonącym, to on mordował rozbitków?!
— Właśnie, taki był ten Portugalczyk, Diego Anda! — zawołał Dżair. — Moi przodkowie, rządzący wyspami, sprzeciwiali się, jak mogli, lecz Anda miał swoich ludzi, uzbrojonych w broń palną, i zagarnął władzę nad całym krajem. Ród Tamaranów, ród królewski, zmuszony był do ucieczki i ukrył się na południowych wyspach Nikobarskich.
Dżair umilkł, przypominając sobie słyszaną od Baharany opowieść o dawnych dziejach swego szczepu, i od czasu do czasu syczał z bólu.
— Gadajże, bo to strasznie ciekawe, no, i czas nie będzie się nam dłużył! — popędzał go Władek.
— Diego tymczasem napadał na okręty i zgromadził na wyspie wielkie skarby. Wieści o bandytach morskich, za jakich niesłusznie uważano Minkopi, rozeszły się po całym świe-