Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

doradzał — ucieszonym głosem powiedział major Rzęcki udając, że nic nieprzepisowego nie zauważył. — Czy znacie tamte okolice, Brzeziński?
Jerzy z trudem powstrzymał się od nowego wybuchu, więc tylko kark mu się zaczerwienił, sam zaś jeszcze bardziej się wyprostował.
Błyskając białymi zębami odparł:
— Tak jest, panie majorze! Znam całą Wierchowinę wzdłuż i wszerz!
— Doskonale! Świetnie! — mruczał major. — Po manewrach tedy przydacie się naszemu towarzystwu łowieckiemu. Polować na nowych terenach będziemy przez trzy dni, a musimy pokazać cudzoziemcom, że Polska jest prawdziwym rajem myśliwskim. Trzeba tak wszystko zorganizować, żeby zagranicznikom te łowy ze trzy lata się śniły!
— Rozkaz, panie majorze! — wtórował mu Brzeziński, a w jego szarych oczach coraz chciwsze i drapieżniejsze zapalały się ogniki.
Spostrzegł to oficer i spytał:


Jerzy patrzał na majora niemrugającym wzrokiem...