Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jeszcze, żeby prędzej i prędzej pierwszą „ogładę“ żołnierską zakończył.
— Ja, panie kapralu, jak Boga mego kocham, juhasów i czubaryków na syte brzuchy wszystkiego nauczę! Napatrzył się ja w żelaznej brygadzie, jak nasz sierżant to robił. Poskutkuje!
I nie czekając na wyraźne zezwolenie najbliższej władzy, ochoczo zabrał się do „wychowania“ opornych rekrutów.
Jak to robił, o tym nikt się nie dowiedział, bo sam Jerzy nikomu nie opowiadał, Podhalanie zaś i Poleszuki nie kwapili się pochwalić ukończeniem Jurowej „szkoły“. Jakkolwiek tam było, drągali po trzech już dniach nie można było poznać. Wszystko nagle zrozumieli, uznali za niezłomną prawdę — konieczność posłuchu i rygoru i — pierwsi byli wszędzie.
Zresztą przepadali za kolegą, bo, gdy zachodziła potrzeba, spieszył im z pomocą i radą.
Pewnego razu uratował jednego z górali, gdy na niego padały wyładowywane z auta ciężarowego skrzynie; w innym znów czasie złapał w powietrzu Poleszuka, który malując dach w magazynach poślizgnął się i padał na łeb wymierzywszy w kupę złożonych pod murem cegieł.
Kiedyś siedząc w świetlicy rozpowiadał Jerzy kolegom o swoim życiu w karpackiej brygadzie, o bitwach nad Czarną Bystrzycą, pod Rafajłową, Zeleną, Pasieczną i Mołotkowem, o ziemiankach, okopach i odważnych do szaleństwa dowódcach, a potem o górach, których poza Podhalanami nikt z żołnierzy oczami swymi nie oglądał.
Mówiąc o Czarnohorze i o połoninach, gdzie spotykają się ze sobą czeska i rumuńska granice, zapalił się młody góral.
Przed oczami zasłuchanych żołnierzy jak żywa stanęła najeżona skalnymi i zielonymi wierchami grań karpacka, zahuczały wiatry halne, zawyły śnieżne burze, zawarkotały i plusnęły wspienione wstęgi rzek i szypoty po kamienistych mieliznach, zasyczał nurt — cały w lejach i wirach, gdzie przemykają się chyże pstrągi srebrzyste i gdzie czają się czyhając na zdobycz drapieżne głowacice.
Młody gazda polski opowiadał o tajemnych jeziorkach, gdzie hula i straszy moc nieczysta, o bladych rusałkach, które