Strona:F. A. Ossendowski - Pod sztandarami Sobieskiego.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Skąd macie te wiadomości? — zapytał, błyskając chciwie jedynym okiem.
— Teremczi-Berglej, który bada jeńców, doniósł, że tabory hetmańskie z prowiantami i pieniędzmi idą z Kołomyi do Stanisławowa przez Mołotków, aby ominąć główny szlak, którym już przeszedł aga Kasim i dżandżyn Ujuk... W Mołotkowie mają zmieniać konie i woły, więc tabory będą miały tam długi postój.
— Jak liczny oddział osłania ten tabor? — dopytywał się Tatar.
— Donoszą nam, że zaledwie jedna chorągiew dragońska hetmana polnego, dwie setnie nadwornych kozaków i dwie roty łanowe — odpowiedział bez zająknięcia się goniec Kasima.
— Ałła! — westchnął z ulgą wan. — Tedy wpadniemy na nich jak wilki na kierdel owczy!
— Tak też kazał mi powiedzieć szlachetnemu wanowi sławny aga Kasim — przytaknął mu pan Jerzy.
— Sławny aga! — syknął Czoroch pogardliwie. — Nikt o nim nie słyszał, kiedy ja w Lechistanie siałem już pożogę i mord!
— Tak też mówił mi aga, chwaląc zasługi twoje, wanie! — odpowiedział rycerz. — W całym wojsku wielkiego serdara Ibrahima Szejtana znane jest sławne imię wana Czorocha.
Tatar, pochlebiony słowami gońca Kasimowego, wydymał wargi i głaskał się po opasłym brzuchu, posapując z zadowolenia i dumnie tocząc dokoła jedynym okiem.
Wan Czoroch, zarówno podniecony nowinami dostarczonymi mu przez posła agi jak też rozczaro-