Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mi, że uciekać on będzie wonczas jak wicher! Wtedy nigdy już z tobą nie wrócimy do Tassgongu, tała cagan! Ale pójdźmy zobaczyć co się dzieje z tym, jak go tam... Buriatem?
Doktór z podziwem spoglądał na lamę, gdy ten bez żadnego wysiłku podniósł zemdlonego i złożył go na stole pod wiszącą lampą. Zajrzał mu do oczu podniósłszy nabrzmiałe powieki, sprawdził puls i ująwszy za podbródek poruszył szczęką Buriata.
— Wyskoczyła ze stawów — zawyrokował podnosząc brwi. — Silny cios! Zapewne boczny?
Firlej rozłożył ręce i kiwnąwszy głową powiedział:
— Dostał sierpowym, bo nabrawszy rozpędu z pochyłości przebiegał koło mnie...
— Sam sobie winien, bo nieostrożnie zawadził o cudzą pięść — ciągnął lama z nieznacznym uśmiechem.
— Zupełnie słusznie! — zgodził się natychmiast młody lekarz. — Zawadził niebacznie...
Spojrzeli na siebie i jednocześnie wybuchnęli śmiechem, a do nich też przyłączył się Chińczyk, zapominając o tym, jaki to postrach znajduje się pod jednym z nim dachem.
— Zaraz go ocucimy... — mruknął uspokoiwszy się wreszcie Unen i spojrzawszy na nogi Buriata spytał: — Dlaczego on nie ma buta na prawej nodze?
Firlej zamyślił się nad odpowiedzią, gdy wzrok jego padł na „Knoxa“. Piesek stając na tylne łapy usiłował schwycić leżącego człowieka za but.
— Aha! — zawołał doktór. — Już wiem, to mój „Knox“ ściągnął mu go w gaju.
Foxterier posłyszawszy swoje imię śmignął czym prędzej pod łóżko I-Tuna.
— Łobuzie niepoprawny! — syknął grożąc mu palcem doktór i wybiegł z domu.
O jakieś pięćdziesiąt kroków dalej, świecąc sobie latarką odszukał zgubiony but.
Powróciwszy do Unena, rozwiązującego małą sakwę wiszącą mu na pasie postawił obuwie na oknie.