Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lamowie, jeżeli stawali się zbyt samodzielni, lub ugodowi. Nawet „święta“ Potala pełna jest podobnych tajemnic..
Zaśmiał się zgrzytliwie i zapalił papierosa, lecz natychmiast wrzucił go do mosiężnej popielnicy.
— Jesteś przyjacielu, mocno zdenerwowany — wywnioskował Firlej i dotykając ramienia Rosjanina mruknął do niego:
— W każdym razie miejmy się na baczności! Dzielmy się naszymi obserwacjami i w razie nagłej potrzeby zwiewajmy razem... W towarzystwie weselej i raźniej to nam pójdzie...
Uścisnąwszy dłoń Rosjanina wyszedł na korytarz.
Gdy kroki jego rozległy się na posypanym żwirem placyku, Sobcow zawołał:
— Dżambojew, bywaj!
Wbiegł mały, prawie kwadratowy Mongoł z wygoloną czaszką i kłakami rzadkich włosów na policzkach.
— Ten człowiek wie już o bandim, ogrodniku i Chińczyku... — mruknął Rosjanin.
— Każ, panie, a nikt się już od niego nic nie dowie! — szepnął Mongoł.
Sobcow przeszedł się po pokoju. Widocznie myślał o czymś uporczywie, bo zaciskał palce i marszczył czoło. Wreszcie zamruczał znowu:
— Ten człowiek wieczorem przechadza się po gaju — od swego domu do grobowca nad potokiem...
— Noce są teraz ciemne, panie... — skrzywił się w złowrogim uśmiechu Mongoł. — Dziś wieczorem będę czatował koło grobowca...
Sobcow nic nie odpowiedział. Spojrzał tylko na niego i skinął mu ręką.
Mongoł wysunął się z pokoju.
Rosjanin szybkim ruchem włożył rewolwer do kieszeni spodni i wybiegł z domu.