Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Słuchając rozgadanego Sobcowa myślał o tym, że przedmiot, który porysował podłogę od okna aż do progu, musiał być bardzo ciężki i mieć ostre, żelazne okucia. Zapewne skrzynia... Lecz cóż mógł mieć w tej skrzyni Sobcow?
Dziwiła doktora też i ta okoliczność, że tak ciężki bagaż był zupełnie nieodpowiedni dla podróżnika, który przeciął, jak w swoim czasie twierdził Rosjanin, cały Tybet. Ciekawiła go też leżąca na ziemi szmatka, gdyż nic innego — najmniejszego skrawka papieru, zapałki, ani nawet ździebełka trawy doktór Firlej nie mógł dostrzec na podłodze.
— Zapewne skądś to wypadło i może się zaprzepaścić — domyślał się.
Zamierzał już wskazać Sobcowowi na zgubę, lecz coś go od tego wstrzymało.
Postanowił zdobyć ten tak zwykły przedmiot, nabierający w tej chwili szczególnego dlań znaczenia.
Opowiadając Rosjaninowi o przyjęciu chorych przez Sain-Noina krążył po pokoju paląc fajkę i w pewnym momencie opuścił na ziemię gumowy worek z tytoniem.
Potrącił go nogą umyślnie, żeby był bliżej stołu, po czym wybrawszy odpowiedni moment szybko się schylił i podniósł woreczek wraz z pochwyconą jednocześnie półzwiniętą szmatką.
Uspokoił się od razu i ciągnął dalej opowiadanie, a gdy wspomniał o pacjencie, który, aczkolwiek miał wyraźny guz pod pachą, nie dostał żadnej porady od Ta-Emczi, Firlej zdumiał się bardzo.
Spostrzegł, że ta wiadomość niezmiernie zaniepokoiła Sobcowa. Obrócił się ku niemu gwałtownym ruchem i bacznie mu się przyglądał zmrużonymi oczyma.
— Mógłby pan poznać tego człowieka? — spytał niespokojnie.
Młody lekarz zaśmiał się i odpowiedział nie zdradzając swego zdziwienia:
— Owszem, kolego, z warunkiem, że byłby nagi! Posiada on bowiem pewne znamię!... Nad prawą łopatką tego