Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się znaleźć w Tassgongu? Nie-e! Stanowczo, albo łyknąłeś za dużo tej wstrętnej kminkowej „majgoło“, albo śniło ci się, Ju-Szu!
— Na prochy mego ojca — Nin-Szu, który kłamał tylko wtedy, kiedy sprzedawał hurtownikom proso i soję, mówię prawdę! — przysięgał podniecony Chińczyk.
— A że twój czcigodny ojciec skupowywał po Iunnaniu proso i soję przez całe swoje życie, więc nie miał nigdy czasu na zgodę z prawdą. Przysięga twoja wobec tego wcale mnie nie przekonała, miły drabie! — zaśmiał się doktór. — Gdzie mieszka Sobcow?
— Koło świętego drzewa, w domku o żółtych dachówkach, na piętrze — recytował Ju-Szu zacierając ręce i chichocąc z radości, że przyniósł tak niezwykłą nowinę.
— Idź już sobie, przyjacielu, i nie radzę ci zaglądać do cudzych okien — mruknął Firlej i odesłał sługę.
Przebrany do pracy wyszedł z domu. Nowina, przyniesiona przez Chińczyka, zastanowiła go jednak.
— Ten doktór Sobcow jest, zdaje mi się, bardziej tajemniczy niż na to wygląda — myślał. — Taki na pozór szczery, dobroduszny, trochę nawet niby roztrzepany chłop... a tymczasem...
Przechodził właśnie koło „świętego“ drzewa.
Rzucił badawcze spojrzenie na piętrowy budynek o żółtym dachu i zwolnił już kroku, gdy uszu jego dobiegło jakieś charczenie. Rozlegało się w gęstych zaroślach kwitnących azalij. Podszedł i począł rozgarniać ich sztywne, czepiające się ubrania pędy.
Charczenie stawało się coraz bliższe i wyraźniejsze. Doktór skoczył do gąszczu i przedzierając się przez krzaki stanął nagle jak wryty.
Wśród połamanych gałęzi i potratowanych kwiatów leżał na ziemi ogrodnik a w jego piersi tkwił krzywy do sierpa podobny nóż, którym ścinano gałęzie w gaju klasztornym.
Człowiek był już w drgawkach i charczenie jego słabło.
Umierał...