Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Sama myśl o podźwignięciu się z łóżka, znużyła go śmiertelnie.
— Atri-Maja! — jęknął przeciągle i natychmiast przerażenie miotać się poczęło w jego rozszerzonych źrenicach.
Z ciemnego kąta, gdzie nie sięgały żółte promienie lampy, wyłoniła się nagle nieznana zjawa.
Jakiś człowiek wysokiego wzrostu, w białej, obcisłej sukni, podkreślający wiotkość całej postaci, stanął przy Firleju.
Doktór ujrzał młodą, skamieniałą w skupieniu twarz i szeroko rozwarte, przepastne oczy o tysiącach, czy milionach źrenic, wbitych w niego jak sztylety.
Poznał tę zjawę.
— Guru Unen! — szepnął przez mocno zaciśnięte zęby, czując w ustach cierpki smak krwi.
Postać ni to cofnęła się w dal, nie zmieniając jednak swoich rozmiarów, ni to rozpłynęła się w drgającej mgiełce, tracąc wyrazistość zarysów i kształtów — a te tysiące i miliony źrenic jarzyły się przed doktorem i swymi ostrzami przeszywały go.
Obawiał się już wymawiać imię guru, gdyż myślał, że może zniknąć mu sprzed oczu i pozostawić samego, kiedy serce jego miota się w tęsknicy, a dusza chwieje się i pełga jak nikły płomyk świeczki w podmuchu zimnego wiatru.
Postać Unena stała się znowu bliższą i wyraźniejszą.
Guru pochylił się nad rannym i zimnymi palcami ujął jego rozpaloną dłoń.
Drugą rękę Unen wyciągnął ku zachodowi.
— Tak — mignęła Firlejowi myśl — ku zachodowi, gdyż w tej ścianie nie ma okien.
Jakieś przeszywające prądy przebiegły w jego ciele, jakaś moc nieznana skupiła wszystkie najdrobniejsze wrażenia i odruchy myśli w jednym miejscu, aż gdzieś pod czaszką natłoczyło się ich bez liku, powstał chaos i zamęt, lecz po chwili ucichać wszystko zaczęło, układać się, zamierać i nagle to, co było takie bezładne, pomieszane, niby kupa odłam-