Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak, tak, mały, niepoprawny, głupiutki mój chłopaku! — zawołała serdecznie, a zanim zdążył się opamiętać, otoczyła jego szyję ramionami i przycisnęła do siebie.
Firlej poczuł na swych ustach gorące wargi Atri i na pocałunki jej jął odpowiadać pocałunkami.
Od czasu do czasu Atri odrywała swoje usta i szeptała niby jakąś przysięgę:
— Miłość moja jest mocna i wieczna, jak wieczne są i niezniszczalne nasze góry! Nie z wdzięczności się zrodziła ona, tylko ze zrozumienia czystości twego serca i z tego, co nie da się wyrazić innymi słowami, jak te, że wszedłeś do serca całego mego życia...
— Atri, moja Atri...
— Nie mów nic! — położyła mu malutką dłoń na ustach. — Słuchaj! Gdybyś był biedakiem bez przyszłości, ściganym i pogardzanym, poszłabym za tobą, gdyż bez ciebie już nie potrafiłabym żyć! Nic i nikt nie powstrzyma mnie, żeby być przy tobie w ciężkiej, czy groźnej chwili twego życia. Przed wszystkim i przed wszystkimi bronić cię będę i nie będzie nikogo już ponad ciebie!...
Usta ich złączyły się znowu, a cały świat opromienił się złotą poświatą słońca: i zakole rzeki, i biała altanka marmurowa, i daleka ściana dżungli, i obie pagody, roziskrzone teraz i wesołe, i kwadraty pól ryżowych, i palmy, magnolie, figowce i mangi, i struga fontanny cichodzwonnej i słodko szemrzącej, i ziemia, i niebo... wszystko, wszystko — cały świat widzialny i niewidzialny, wyczuwany zmysłem nieznanym.
Więcej nie mówili już o tym. To, co padło przed chwilą z ust rozkochanej dziewczyny, płochliwe było i więdnące przy każdym zwykłym dźwięku mowy ludzkiej.
Długo milczeli, przytuleni do siebie, a potem porozumieli się szybko i stanowczo.
— Już mówiłeś mi w Singribari, Ado, że musisz powrócić do Tassgongu i zakończyć pracę swoją u Sain-Noina — westchnęła Atri. — Jestem już do tego przygotowana i dlatego to uprosiłam ojca, by naszą zaręczynową ucztę odłożył