Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie! Oni nic o tym nie wiedzą — potrząsnął głową Mongoł. — Dowiedziałem się przypadkowo od znajomego Chińczyka — kupca, że Urus wybiera się przed wieczorem wymknąć z klasztoru i że wraz z nim ma jechać mieszkający u Si-Lu-Fa, jako pacjent Sain-Noina, Torczi...
— Kto to jest ów Torczi? — spytał znowu doktór.
— Si-Lu-Fa opowiedział mi o nim ciekawe rzeczy, bardzo ciekawe... Chciałem więc przyjrzeć mu się z bliska, ale unikał mnie, jak kuropatwa unika lisa... — śmiał się chrapliwie Dżałhandzy.
— Cóż tak bardzo ciekawego opowiadał wam o nim kupiec chiński? — dopytywał się Firlej.
— Gdy pewnego razu Torczi przebierał się, Chińczyk spostrzegł kieszeń pod jego pachą, a w tej kieszeni musiało coś być ukryte, gdyż pod pachą utworzył mu się jak gdyby guz...
— Guz pod pachą! — zawołał lekarz. — Widziałem takiego człowieka na przyjęciu chorych przez Sain-Noina! Wiem nawet, że wewnątrz tego guza znajduje się jakiś czerwony przedmiot!
— Czerwony przedmiot?! — aż podskoczył hutuhta. — Posłyszawszy o tej kieszeni pod skórą pomyślałem od razu, że Torczi ukrywa w niej pierścień Dżengiza-chana, a teraz to wiem już napewno!
— Dlatego to ścigaliście Torcziego?
— Puściłem się natychmiast w pogoń, gdyż wiem, że Ambo Torczi jest najlepszym i najwytrwalszym jeźdźcem wśród Buriatów — odpowiedział wzburzonym jeszcze głosem hutuhta. — Na stepie pomiędzy Selengą a Ononem nazywają go „ełczi-burgut“, co znaczy „orli goniec“!
Pomyślawszy chwilę ruchem rozpaczliwym cisnął do ogniska suchą gałąź i zawołał:
— Takiego jeźdźca nie wolno z oka spuszczać, bo zniknie, jak sokół łowczy, spuszczony z łańcuszka!
Przy tych słowach hutuhty Unen powstał z klęczek i opuszczając powieki, gdyż słońce wyłoniło się już spoza