Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/332

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

15 lat. Wszyscy mieli trąby różnego rodzaju, drewniane klarnety i piszczałki.
Wkrótce otwarła się brama, prowadząca do wnętrza pałacu. Ujrzeliśmy zakątek wspaniałego parku, biały, nowej budowy pałac, z szerokiemi schodami wejściowemi, gdzie stało dwóch czarnych wartowników. Rozległ się dźwięk trąbki, a wtedy do schodów pałacowych podjechała mała zielona karetka, ozdobiona czerwonemi arabeskami i złoceniem. Karetkę ciągnął biały kucyk, straszliwie wypasiony i przyozdobiony pióropuszem.
Sułtan wyszedł z pałacu i usadowił się w karetce.
Przy wjeździe karetki na dziedziniec, gdzieśmy stali, tłum dworaków ugrupowany w dwa szeregi, złożył niski pokłon, orkiestra wydała przeraźliwy, powitalny okrzyk i zaczęła grać jakąś skoczną, a dość fałszywą, melodję.
Pochód ruszył ku bramie.
Na jego czele jechał wezyr na białym koniu pod czerwonem siodłem i czaprakiem, a za nim szli dostojnicy pieszo, posuwistym, wolnym krokiem. Tylko jeden z dworaków szedł inaczej. Był to wysoki, zupełnie czarny starzec, bardzo gruby, o rzadkiej siwej brodzie. Zdaje się, że był to naczelnik eunuchów. Kroczył twarzą do Sułtana, plecami w kierunku ruchu, ale szedł tyłem tak pewnie i szybko, iż widocznem było, że do takiej wprawy doszedł przez długie ćwiczenie.
Tuż przy przednich kołach karetki, zaraz za niewolnikami, prowadzącymi kucyka za uzdę, szło dwóch dworzan. Ciągle wymachiwali długiemi pasmami jedwabiu, odganiając muchy od osoby władcy.
Za karetką wystrojeni niewolnicy i masztelarze prowadzili siedem osiodłanych koni — na każdy dzień tygodnia konia innej maści, pod innem siodłem.
Przyjrzeliśmy się władcy Marokka.
Mulej Jussef, sułtan z dynastji Alanitów, panuje pod protektoratem Francji, robiąc wielkie postępy