Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/296

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

otrzymał przed około dwustu laty sułtan Mulej Abd-Allah Ben Izmail i osadził ją na równinie Aguedal. Ptaki dość szybko zaczęły się mnożyć i w 1850 r. ilość ich doszła do 55 głów. Około 1890 roku jednak wyginęły od cholery i stado ich zmniejszyło się do 5-ciu głów. Obecnie, dzięki wprowadzeniu sztucznego wylęgania jaj, kolonja posiada 44 okazy.
Olbrzymie ptaki, podobne do baletnic w krótkich spódniczkach ze wspaniałych piór i o gołych, niby trykotami obciągniętych nogach, są bardzo zabawne. Oddzielnie od szaro-bronzowych dam przechadzają się czarne, z białemi piórami i czerwonemi nogami samce, złośliwie spoglądające na ludzi. Żarłoki to straszliwe! Łykają kartofle, buraki, kamienie, kawałki chleba. Gdy się do nich wyciąga rękę, chwytają ją, usiłując połknąć, lecz, widząc, że jest za długa, dziobami zaczynają ściągać obrączkę lub pierścionek. Często im się to udaje, a wtedy łykają klejnoty z taką łapczywością, jak gdyby to był burak. Pewnemu Holendrowi-turyście strusica niedyskretnie zajrzała do kieszeni kamizelki, a, znalazłszy tam złoty zegarek bez dewizki, porwała go i połknęła bez namysłu.
Potwornie małe płaskie głowy ptaków na długich, podobnych do węży szyjach, ciągle się obracają na wszystkie strony; duże oczy płoną bezsilną złością, dzioby groźnie się otwierają i z różowych gardzieli wyrywa się wściekłe syczenie.
Dozorca, zabawny, gadatliwy Prowansalczyk, opowiadał nam o sile tych ptaków. Para strusi swobodnie ciągnie kłusem karetę z czterema pasażerami, a samiec, broniący samiczki przed zbliżającym się człowiekiem, jednem uderzeniem potężnej nogi przebić mu może brzuch i roztrzaskać czaszkę.
Dozorca gadał tak dużo i tak obrazowo, tak się uskarżał na niezrozumienie przez Francję jego zasług i jego głębokiej wiedzy w zakresie „strusiologji“, tak wychwalał swoich wychowańców i tak ich reklamował, że mimowoli opowiedziałem obecnej przy tem pani