Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

biła go swym jadem i mozoliła się nad wciągnięciem go do nory. Arab-przewodnik twierdził, że śród zwałów kamieni robotnicy nieraz płoszą jadowite „echidne“, które odznaczają się szeroką, płaską, łuskowatą głową i zaokrągloną paszczą; te węże posiadają ciemno-żółte zabarwienie o ciemnych plamach na skórze; mają jaśniejszy brzuch, przyozdobiony szaremi centkami. Z opisu były to węże, które widziałem nieraz w Tunisji. Jest to „vipera lebetina“, nazywana także Echindna mauritanica, — wąż jadowity, lecz tchórzliwy i napadający na ludzi w wyjątkowych tylko wypadkach.
Przekroczyliśmy wreszcie granicę miasta; z jego murów obronnych pozostały tylko w nieładzie porozrzucane głazy, ślady fundamentów okrągłych baszt strażniczych, oraz bram, prowadzących do tej ostatniej twierdzy rzymskiej na ziemi afrykańskiej.
Weszliśmy więc do miasta, gdzie każdy głaz, każda płyta ulic, każda kolumna widziała godło wiecznego Rzymu.
— Senatus populusque Romanus...
Mimowoli odczuwaliśmy jakiś dziwny szacunek przed tem miastem umarłem, gdzie zaklęty w kamieniu żyje wielki duch potężnego narodu, co w najodleglejsze zakątki ówczesnego świata rzucił promienie cywilizacji dla wszystkich ludów, wchodzących w skład Imperjum.
Na tle jasnego nieba czerniały potężne sylwetki triumfalnego łuku, wzniesionego na cześć cesarza Karakalli, kolumnady forum, ruin Bazyliki — miejsc, gdzie wrzało publiczne życie miasta. Nieruchome i niewzruszone, w buchających żarem promieniach słońca, leżały płyty wspaniałych schodów, stały kolumny i fundamenty prywatnych domów, baseny dla przechowywania oliwy; ocembrowanie sztucznych sadzawek dla kąpieli, mozaiki, głazy z rzymskiemi napisami, a wszędzie wspomnienia o dawno zagasłem tu życiu.
Na forum, obecnie opustoszałem, stały niegdyś posągi, o których opowiadają dawni autorzy i napisy,