Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ogromne, zachwycającej roboty latarnie olejne, paliły się przed tym murem w dzień i w nocy. Za tym murem, we wnętrzu świątyni stoją grobowce sułtana Mulej Idrissa i jeszcze innego świętego. Niedaleko stąd Hafid wskazał nam wejście do grobowca księżniczki z królewskiego rodu Idryssydów. Do tego miejsca dążą tłumy pobożnych kobiet z modłami, prośbami, ofiarami i łzawą skargą — tą nieubłaganą towarzyszką życia kobiecego. Za wejściem wznosi się olbrzymi, wysoki, ciężki w stylu ekran z rzeźbionego mahoniu ze świętemi napisami dokoła i nazbyt pstremi mozaikami. Przedziela on przedsionek od głównej hali, gdzie w półmroku połyskują niezliczone lampy i świeczki, a ich migotliwe światło odżywia pozłotę i barwną emalję ścian i pułapu. Wierni zatrzymywali się przy bramie, całowali framugę i padając na kolana, zanosili modły do Jedynego, oprócz którego niema innych bogów.
Długie szeregi modlących się rozmieściły się wszędzie. Klęczą, lub siedzą na podgiętych nogach, dłonie do nieba wznoszą i kornie pochylają głowy, aż do mozaikowej posadzki.
— La Illah Illa Allah u Mohammet Rassul Allah-Allah-Akbar!... brzmi wszędzie. Wtórują tej modlitwie westchnienia ciężkie, jęki, śpiewy, rozpaczliwe błagania i błysk oczu w ostatnim wysiłku nadziei. Cała ta nędza i ponura wiara wbija wzrok w święty mur i w połyskujące płomyki lamp nad tajemniczym „mihrabem“.
Nikt z modlących się nie spojrzy w takiej chwili na przechodnia, chociażby był to nieznany cudzoziemiec, ani oderwie się od modlitwy, chociażby kule padały dokoła, chociażby mknął na nich wściekle ryczący samochód lub, warcząc i hucząc, leciał żelazny ptak. Tak się modlą wyznawcy Proroka w meczecie, przy kubbach swoich świętych i w pustyni, usiadłszy o godzinie wschodu i zachodu słońca na małym kobiercu lub skórze owczej. Nie pogardę dla niewiernych wyczuwa się wtedy w muzułmaninie, lecz dumę. Dumę,