Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Lalla, Imma-Hallula i Sidi Ahmed ben Jusef, i Sidi Bu-Dżema, i święty Mazus-Billah rozdawali jałmużnę ducha bogaczom i jałmużnę dłoni biedakom! Wzoruj się na nich, przechodniu, bo przecież z twego wyszli szczepu ci bogobojni i święci uali!
— Na Amer-ben Slimana!
— Na Sidi Abd-er-Rahman-ben-Menateki!
— Na Sidi Ibrahim-Et-Tazi!
Jak wirujące w trąbie powietrznej suche liście, latają, padają i znowu się zrywają głosy żebraków, skamłających o jałmużnę.
Muzeum typów, żargonów, łachmanów, zawojów, fezów, głosów i imion — świętych! Kalectwa przeróżne, prawdziwe i sztuczne, udawane artystycznie; wstrętne, nigdy nie widziane choroby, uschłe nogi i ręce, zrośnięte palce, powyginane stopy, wrzody na źrenicach oczu, rany trędowatych, hypertroficznie rozrośnięte stopy, usta i piersi kobiet, chorych na „elephantiasis,“ czyli słoniową chorobę; jakaś do drutów żelaznych podobna szczecina, wyrastająca z warg i dziąseł; ropiące się strupy na ciele; odpadające palce i dłonie; — a cała ta nędza jęczy, skamla, odgania od siebie chmary much, wzywa Allaha, Proroka i świętych wszystkich zakątków północnej Afryki od Sahary i Wysokiego Atlasu do burzliwego Atlantyku i łagodnego morza Śródziemnego.
— Na Sidi Kacem! — zaczyna zawodzić jakiś żebrak, lecz nagle urywa i, zwracając „ślepe“ oczy na sąsiada, z cichym śmiechem mówi:
— Na Allaha! Nie poznałem tego kupca! Wczoraj naciągnąłem go na Sidi Amer-ben-Slimana i na Dżilali, bo to — heretyk. A dziś popsułem sobie interes. Szkoda, bo bogaty i hojny!
Zamyślił się ślepiec na chwilę, coś kombinując, ale natychmiast porwał się z miejsca i, zabiegając drogę wysokiemu, majestatycznemu Berberowi, wołać zaczął:
— Ślepe krety! Niewdzięcznicy! Nie pamiętacie imienia wielkiego Amer ben Slimana, mądrego i miło-