Strona:F. A. Ossendowski - Nieznanym szlakiem (1930).djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i odpływ, ryk, zgiełk bałwanów i cichy szmer nadbiegającej fali, co pieści niegościnny, kamienisty brzeg. Krzyki mew — to nie jęki, to hasła bitewne!... Niema w życiu mgieł nierozwianych... Gdy się rozpłyną, pierzchną — ujrzymy skalisty spych Waagsö, a nad nim szkarłatną chustę — znak zuchwałego czynu... dumy, zrozumienia wartości własnej...
— Hm... — mruknął Ljen. — Nie rozumiem was, panie...
— Ach — zawołał Olaf. — Przecież i ja zrozumiałem to dopiero dziś, gdy płynąłem z Waagsö do Bjarkfjordu.
— A jakżeście się dostali na wyspę? — spytał stary.
— Wpław! — odparł Olaf Wegen, błyskając oczami i prężąc się cały.