Strona:F. A. Ossendowski - Nieznanym szlakiem (1930).djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tylko bardzo szczęśliwy, lub bardzo bogaty człowiek może się tam czuć dobrze! — dodał szofer z głośnym śmiechem.
Słowa jego usłyszał i zrozumiał Olaf.
— Jestem bogaty, a w życiu wszystko mi się udaje, przyjacielu! — szepnął.
— Dobra wtedy! — zawołał szofer. — Odwiozę pana do Tjörd. Będzie mi pan dziękował!
— Jedźcie! — zgodził się Olaf i opuścił powieki, znużony rozmową i jakiemiś okruszynami, błyskami myśli.
Koło północy auto stanęło w małej mieścinie Ghishjölm; w hoteliku „Pod gwiazdą“ Olaf Wegen spędził noc.
Rano pił kawę w salce restauracyjnej, gdzie przy sąsiednim stoliku, jak się dowiedział od kelnera, spożywali śniadanie pastor, sędzia i lekarz. Spoglądali na niego z zaciekawieniem, lecz nie poznali w nim bohatera ekranu.
— Ci dobrzy ludzie może nigdy w kinie nie bywali?... — pomyślał Olaf z zadowoleniem i zapytał kelnera: — Macie tu kinematografy?
— Jest jeden, gdzie się wyświetlają obrazy treści naukowej lub religijnej, ale w Tromsdö, proszę pana, widziałem...
Olaf Wegen, nie słuchając go więcej, wstał, zapłacił i wyszedł.
— Jedźmy! — rzekł do szofera.