Strona:F. A. Ossendowski - Nieznanym szlakiem (1930).djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdy przyszła jesień, składy kolonji na Olchonie pełne były zapasów. W dołach pod posadzką mieli złożone ziemniaki, marchew, kapustę, wory z grochem i bobem. W dużych skrzyniach leżało zsypane ziarno jęczmienne, o pod pułapem wisiały szeregi suszonych i wędzonych ryb. Na strychu baraków stały też beczki z rybami, stosy suszonych ryb, worki z jęczmieniem i z suszonemi liśćmi borowiny, czarnych jagód i głogu, używanemi na „herbatę“. Skrzętne kobiety nasuszyły nawet sporo jagód na zimę i upiększyły wszystkie schowanka w barakach długiemi wianuszkami grzybów.
Nareszcie upadł pierwszy śnieg i na burzliwej powierzchni Bajkału zjawiać się zaczęła kra. Wraz z nią ku brzegom północnej połowy wyspy zaczęły przypływać i urządzać sobie legowiska małe foki jeziorne czyli „nerpy“. Kowal z Buszakiem zawzięcie polowali na nie i wkrótce do magazynu kolonji weszły nowe artykuły — kilkadziesiąt skórek fok i doskonały tłuszcz, którym wcale nie pogardzała niewybredna ludność wyspy.
Wkrótce Bajkał stanął, a coraz ostrzejsze mrozy pokrywały go coraz bardziej grubą taflą lodu. Kowal wraz z Buszakiem wyruszyli pewnego poranka przez jezioro ku brzegowi. Buszak niósł na plecach spory worek, wypchany