Strona:F. A. Ossendowski - Nieznanym szlakiem (1930).djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czy tu mieszka student Piotr Kowal? — krzyknął z pokładu parowca kapitan.
— Jestem! — odpowiedział Kowal.
— Z rozkazu jego ekscelencji generał-gubernatora dostarczamy panu list urzędowy.
Z temi słowy kapitan rzucił na brzeg dużą kopertę z przywiązanym do niej kamieniem.
Kowal podniósł kamień i rozerwał kopertę. Kilkadziesiąt par oczu osadników śledziły wyraz twarzy czytającego.
Kancelarja generał-gubernatora donosiła, że jego ekscelencja generał, baron Korf, dowiedziawszy się o obywatelskiej pracy studenta Kowala na wyspie Olchon, chce go poznać osobiście, i w tym celu posyła po niego statek rządowy.
Student oznajmił kapitanowi, że po chwili będzie gotów i zjawi się na statku, zgodnie z życzeniem generała.
Gdy Kowal oznajmił w osadzie, że musi wyjechać, gdyż go wzywają do Irkucka, zapanowała wielka i szczera rozpacz. Ludzie cisnęli się do młodzieńca, jak dzieci, szlochali, modlili się i wzdychali.
— Nie powiesi mnie przecież generał-gubernator? — ze śmiechem mówił Kowal.
— Kto wie? — potrząsali głowami starsi osadnicy. — Gdy władze wzywają — to zawsze źle!