Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i setkami innych wrogów. Pracują ślepi robotnicy, pracują niewolnicy, zagarnięci przez wojowników; pracują zbrojni obrońcy państwa, podtrzymując porządek, doglądając wykonania planu robót i całego przedsięwzięcia, karząc śmiercią niepokorne i buntownicze natury. Pracują nieznani genjusze, ukryci w szarej masie drobnych istotek; pracują termity, sprawujące sądy i regulujące liczebność i skład warstw społecznych w państwie... Wspaniały obraz życia! Tajemnicza symetrja stosunków...
— Okrągła?... — rzuciłem żartem.
— A cóż pan chce? Właśnie okrągła! — odparł z uśmiechem. — Podstawa wszystkich kopców zawsze jest okrągła. Organizacja społeczeństwa termitowego — też okrągła. W środku bowiem matka, rodząca i koncentrycznie odpychająca ku przepaści śmierci starsze pokolenia. Za nią — genjusze, sędziowie, kierownicy, wykonawcy, zbrojne hufce, nareszcie miljony niewidomych, pracujących istot, odżywianych i kierowanych od ośrodka wielkiego koła...
— Nie zaszkodziłaby naszemu społeczeństwu ta okrągłość... — zauważyłem, żeby sprawić przyjemność memu przyjacielowi.
— Tak! — zawołał. — Lecz, niestety, tego nie będzie do czasu, aż ludzkość nie stanie się w dziewięciu dziesiątych niewidomą. Oczy gubią społeczeństwo, bo tworzą indywidualizm. Widzimy osobiste szczęście i gonimy za niem nieraz po manowcach; zapatrzeni w świetlaną zjawę — depcemy po trupach innych ludzi...
Taki był de Chanaud.
Z nim odbyłem dwie bardzo interesujące wycieczki w okolicę Konga i do starego Korhogo.
W stronę Konga jechaliśmy w towarzystwie... kucharza. De Chanaud posiadał w każdym razie niezwykłego kucharza, gdyż pochodził on z rodziny almami Samori, ostatniego króla, który walczył z Francją.
Drogą do Kongo mało jeździ samochodów, gdyż Kong można nazwać miastem śmierci i powolnego konania.