Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXI.
CUD.

Istnieją na świecie cuda, istnieją też różdżki czarodziejskie.
Taką różdżką jest rzeka Leraba, tym cudem — Wybrzeże Kości Słoniowej.
Zamknąwszy oczy na brzegu od strony Wysokiej Wolty, a otworzywszy je na przeciwległym — już w granicach sąsiedniej kolonji — podróżnik nie pozna krajobrazu.
Tam — na północy, na szaro-żółtej płaszczyźnie spalonej dżungli — wysokie, ciemne latanje i zielone karite stanowią jedyny wypoczynek dla oka, tu — za rzeką, pieszczą wzrok rozległe szmaragdowo-zielone sawanny, świeżemi liśćmi pokryte gaje, w których palmy olejne i potężne rafje przeplotły się z konarami drzew liściastych, a gdzie do połowy ich pni podnoszą się soczyste łodygi traw i młode pędy krzaków.
Oko podróżnika, nawykłe już do monotonji żółtego krajobrazu i jednostajnej i jednobarwnej płaszczyzny, z radością spoczywa na rzadkich, złocistych plamach, występujących na ogólnem zielonem tle, i wita, jak dobrych, starych znajomych — nagie baobaby.
Za nami pozostała ostatnia, duża osada Wysokiej Wolty, Banfora, gdzie wdzieliśmy, jak miejscowe władze zmuszały tubylców do naprawy dróg i do rolnictwa. Tam, na płaszczyźnie Wysokiej Wolty, od północnej rubieży, aż do granicznej rzeki Leraba — Francja zawzięcie i wytrwale pora się z naturą sudań-