Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 01.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nigdzie więcej w Zachodniej Afryce nie spotykałem. Starałem się dociec przyczyny tego zjawiska i mam dla niego tylko jedno wytłumaczenie.
Nigdzie, z pewnością, na całym zachodnim brzegu Afryki nie można stwierdzić tak wysokiego procentu domieszki krwi europejskiej, jak tu. Więc dumna, burząca się przeciwko niewolnictwu krew białej rasy wytworzyła w mrowisku murzyńskiem senegalski typ niezależnej, pełnej godności kobiety!
Mimowoli budzi się w pamięci burzliwa historja tego kraju.
Marynarze i kupcy feniccy docierali na swoich galerach do ujścia rzeki Senegal, do miejsca, gdzie się znajduje obecnie miasto Saint Louis, a stąd zagłębiali się we wnętrze kraju, uwodząc ze sobą niewolników i niewolnice do Tyru i do Kartaginy. Zdaje się, że i Rzymianie z zachodniego wybrzeża Marokka dopływali do Senegalu, a po nich — przedsiębiorczy Arabowie, niosący ze sobą islam i mord. Od XIV-go stulecia do początku XVIII-go Francuzi, Portugalczycy, Holendrzy, Anglicy i znowu Francuzi gospodarowali na tych obszarach sposobem konkwistadorów, pozostawiając po sobie krew i łzy, i jeszcze coś, co przemawia do dnia dzisiejszego wymowniej od wszystkich kronik. Są to potomkowie białych ojców i czarnych matek, metysi, w których żyłach płynęła krew dawniejszych najeźdźców fenickich, rzymskich, arabskich.
Być może, że po mieszkańcach górskiej krainy Hedżas, Asir-el-Jemen i niebotycznego Atlasu odziedziczyli Senegalczycy ten lekki krok i rażąco cienkie, lecz foremne i muskularne nogi górali; dumę zaś i niezależność swych kobiet — od białej rasy, przybywającej z północnego wybrzeża Śródziemnego Morza.
Przebiegając Dakar, obojętnie mijałem wspaniałe gmachy, bruki, stacje elektryczne i samochody, gdyż każdym nerwem wyczuwałem dziejowe burze, szalejące pomiędzy rzeką Senegal a Capo Verdo.