Przejdź do zawartości

Strona:F. A. Ossendowski - Lisowczycy.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Marcina długo rozmyślał, aż się spocił i potężną łysinę czerwoną chustą raz po raz wycierał.
Bene... — mruknął wreszcie. — Zacznijmy od Boga a ja tymczasem driakiew warzyć będę i inne leki...
Zaniesiono bezwładnego junaka przed obraz Matki Zbawiciela i kanonik sam z mszą cichą do ołtarza wyszedł.
Krzyżem leżała pani Barbara i całą mszę klęczał pan Karol, łzawo się modląc.
Panna Krzysia stała przy noszach Marcina i szeptała głośno:
— Matko Boga Umęczonego, Matko i Opiekunko nasza łaskawa oto stoję przed Tobą — niegodna, drobna, jak ziarnko piasku jak owad mizerny, i błagalne modły zanoszę do ciebie. Spojrzyj na tego boleścią zmożonego, a sercem i duszą czystego rycerza! Gdy byłam na dnie rozpaczy, gdy już bluźnić zaczynałam i ręce na siebie nałożyć zamierzałam, — przyszedł on, obronił, wyzwolił a ja serce mu swoje oddałam i myśl każdą, przysięgę przed niebem złożyłam, że miłości dla ludzi możnych i stanu podłego, dla potężnych i ubogich, dla panów i rabów żywot swój poświęcić pragnę. I oto teraz nędzna i zbiedzona, na duchu zmęczona oczy ku Tobie zwracam. Matko nasza i Syna Bożego o łaskę proszę — uratuj, ukój, uzdrów go, bo w nim jest życie i szczęśliwość moja — nędznej, słabej, niegodnej sługi Twojej, Królowo Niebios!
Taka potęga wiary była w słowach dziewczyny, że rycerz, niby już zdrów i silny, był jak niegdyś rękę wyciągnął przed siebie i na głos przysięgę nową jął składać:
— Klnę się na zbawienie duszy, na pragnienie szczę-