Przejdź do zawartości

Strona:F. A. Ossendowski - Lisowczycy.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Rozdział XV.
DNI MĘKI.

W Witebsku po wszystkich kątach szeptano i plotkowano o powrocie pana Karola Lisa z postrzelonym synem — lisowczykiem.
Jedni żałowali poważanych w całej okolicy Lisów, jako że gościnni byli, na sejmikach stateczni, a i rodu starego, zacnego, o którego przewagach za dawnych czasów kroniki pisały.
Drudzy głowami kiwali i mruczeli:
— Kara to Boża za nieprawości swawolnego wojska, w którym młody Lis służył, a inni Lisowie też, bo powrócili z łupami znacznemi.
Niektórzy bronili jednak Lisów, mówiąc na to:
— Sporo Lisów, Ossendowskich, Korsaków i innych poszło za Lisowskim na Ruś, protekcją swoją sprawę królewicza popierając. Ale po powrocie do kraju, na wojnę w Cesarstwie już się nie zaciągnęli, oprócz łęczyckiego Andrzeja Lisa — druha hetmana ich — Rogawskiego, i ninie po koronnych chorągwiach służą, pod hetmanów buławą. Młody Marcin wszakże dopiero z niewoli moskiewskiej przyszedł i swawoli lisowczyków, gwałtów i rabunków nie jest winien!
W obszernym zaś domu Lisów cisza panowała, trwogi i smutku pełna.