Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
33
LENIN


nemi, doiła krowę niemłoda kobieta; dwie dziewczynki drewnianemi widłami wyrzucały gnój z chlewu.
— W imieniu prawa zabieram Darji Ugarowej dom, rolę i całą majętność za niewypłacenie podatków, zaległych od śmierci męża! — oznajmił surowym głosem urzędnik. — Spełnijcie wasze obowiązki!
Skinął na konnych policjantów. Ci wyprowadzili krowę i zaczęli nakładać pieczęcie na dom i chlew.
— Sąsiedzi, dobrodzieje! — wrzasnęła, podnosząc ręce, wieśniaczka. — Poratowanie dajcie, złóżcie się, zapłaćcie! Wiecie sami, jaka nędza w domu! Chłopa niema... przepadł na wojnie... Cóż ja biedna, samotna zrobić mogłam?... Ani pługa, ani robotnika... Sama wychodzę w pole z sochą drewnianą, ciągną ją krowa i moje dziewczyny nieletnie... Gdyby nie krowa — jedyna karmicielka, dawnobyśmy z głodu pomarły... Ratujcie!... Zapłaćcie!
Chłopi pospuszczali głowy i ponuro patrzyli w ziemię. Nikt się nie poruszył, nikt słowa nie wyrzekł.
— No, tak! — rzekł urzędnik. — Darja Ugarowa musi dziś jeszcze opuścić zagrodę. Wójt dopilnuje, aby nie złamała pieczęci do końca sprawy, bo inaczej...
Pogroził pięścią, skinął głową i wsiadł do powozu.
Za nim ruszyli konni policjanci, prowadząc na postronku krowę.
Tłum się nie rozchodził. Stał w milczeniu i słuchał zawodzeń, skarg i szlochu Darji. Szarpała na sobie płócienną koszulę, przepasaną sznurkiem; rwała włosy i krzyczała przeraźliwie, jak zraniony ptak.
Roztrąciwszy tłum, podszedł do niej Ksenofont.
Brzęcząc łańcuchami, ukląkł przed płaczącą, zrozpaczoną wieśniaczką. Przyciskając palce do czoła, ramion i piersi, szeptał modlitwę i patrzał nieprzytomnemi, pałającemi oczami.
Wreszcie dotknął czołem ziemi i rzekł uroczyście:
— Raba boża, Darjo! Nie masz-li nikogo, ktoby bronił ciebie i te ukochane przez Chrystusa dziatki? Nie masz-li nikogo, ktoby opiekował się wami?
— Nikogo, ach, nikogo!... Sieroty my samotne, nieszczęśliwe... — odezwała się Darja, wybuchając szlochem; pra-

LENIN.3