Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/480

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
426
F. ANTONI OSSENDOWSKI


trzymały w rękach czerwone chorągiewki z napisami komunistycznemi i portretami Lenina.
Ujrzawszy go, zaczęły wymachiwać czerwonemi skrawkami papieru i wykrzykiwać:
— Niech żyje Iljicz!
Rozległa się śpiewka „Międzynarodówki“.
Lenin przemówił, patrząc na tę gromadę dzieci o ruchach ociężałych, leniwych i chorych:
— Młodzi towarzysze i towarzyszki! Wy będziecie wykańczać to, co my zaczęliśmy budować. Jest to szczęście ludzkości. Pamiętajcie o tem ciągle i nie traćcie sił na przywiązanie do rodziców, braci, przyjaciół. Zapomnijcie o miłości dla Boga, którego sfabrykowali popi-fałszerze. Całe serce, całą duszę oddajcie na walkę o szczęście świata!
— Niech żyje Lenin! Lenin — ojciec nasz i wódz! — jak najgłośniej krzyknęli wychowawca i nauczycielka.
Dzieci wykrzykiwały coś niewyraźnego, śmiały się złośliwie i trącały się łokciami.
Leninowi wydało się, że posłyszał piskliwy głos dziewczynki:
— Ojciec, a jeść nie daje!... Wciąż ziemniaki i ziemniaki... Do cholery ciężkiej!
Delegacja, pokrzykując, opuściła dziedziniec kremliński, nie oglądając się na stojącego na balkonie Lenina.
Dzieci szły przez całe miasto.
W drodze kradły jabłka, ogórki i chleb ze straganów; wykrzykiwały sprośne słowa i co chwila rozpraszały się na wszystkie strony. Jeden z chłopaków cisnął kamieniem w wystawę sklepową. Dziewczynka, może, trzynastoletnia, spostrzegłszy przechodzącego czerwonego oficera, szarpnęła go za rękaw i szepnęła, bezczelnie zaglądając w oczy:
— Daj rubla, to pójdę z tobą...
Wreszcie doszli do przytułku.
Był to mały pałacyk, opuszczony przez właściciela i zarekwirowany przez władze. Nad frontonem, opierającym się na czterech kolumnach, wisiała biała płachta z napisem: „Przytułek dla dzieci imienia Włodzimierza Iljicza Lenina“.
Słońce zapadało za drzewami parku i wysokiemi kamienicami.