Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/413

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
361
LENIN


cznych dążeń i idej, ruiny, groby, stosy męczenników zamordowanych, miljony walczących, rzeki, morza czerwone od krwi, wdychał mdłe, zgniłe powiewy, zalatujące od wypełnionych trupami, ledwie przysypanych ziemią dołów.
— Zburzenie... śmierć... chaos i nic pozatem!... Dopiero zaczynam stawiać pierwsze kroki... — szeptał i pytał kogoś, podnosząc brwi:
— A może na tem tylko urwie się moje życie? Któż znajdzie w sobie upór i siły, aby wyprowadzić lud z chaosu i krwawej mgły? Kto poprowadzi dalej dzieło moje? Myśl o niem zrodziła się nie w chwili namiętnego uniesienia, nie w wichrze gniewu, nie w porywie oburzenia. W mękach poczęła ją dusza moja i w łonie swem nosiła pod sercem długie, męczeńskie lata! Żywiła ją octem i piołunem, poiła troską o ludzi, o ich pot, łzy i krew. Do snu kołysało zawodzenie jękliwe, szloch, nigdy nie milknący i nieukojony. Nauczały i błogosławiły na życie zuchwałe — wielka mądrość człowieka i wielka nędza jego serca, niezmierzona, dumna siła, tworząca wspaniałe dzieła i depcąca po miljonach słabych i ciemnych. Jakiś nakaz przedwieczny roztworzył oczy moje, abym ujrzał promienną sprawiedliwość, pogrążony w ohydzie zbrodni. Istota nieznana, potęga wszechwładna przecięła nić mego życia i pchnęła moją myśl, namiętności i siły na dzieło zburzenia, wstrząsu, opamiętania i tworzenia nowego bytu. Kto czuł ten nakaz? Kto słyszał głos, żądający ofiary i wysiłku na ustawienie wiech, wskazujących drogi? Gdzież jest ten, który przeżył chwile ekstazy niemej i może zastąpić mnie?
Niepokój ściskał mu serce. Znał twórców bolszewizmu rosyjskiego — swoich najbliższych pomocników. Byli to ludzie zuchwali, przejęci ideą, ambitni, nie znający żadnych hamulców. Jednak nie byli podobni do niego. On zaś — utkany z woli i myśli, posiadał umysł praktyczny, giętki, pozbawiony dążeń egoistycznych. Indywidualista nieograniczony, absolutny, przejęty jednocześnie myślą o zniszczeniu wolności ducha i uczuć drogą podniesienia ogółu do własnego poziomu, aby wszyscy stali się równi, jednakowi, nabrali wspólnego rozpędu i siły, niszcząc indywidualność na rzecz komuny. On cofał się i napadał, umiał uznać swoje błędy,