Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/393

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
345
LENIN


— Postawić tę wiedźmę i zmusić, aby patrzyła! — krzyknął Fedorenko.
Żołnierze podnieśli Minę Frumkin, a otyła, czerwona Marja Aleksandrówna spoconemi palcami rozdzierała jej powieki.
Fedorenko skinął na Chińczyków.
Popchnęli Dorę do muru. Czterech żołnierzy rozkrzyżowało ją na ścianie, a dwuch, wydobywszy noże, stanęło przy niej, oczekując sygnału sędziów.
— Zaczynaj! — warknął żandarm.
Przywarli do nagiego ciała, jak drapieżne zwierzęta.
Rozległ się cichy, przenikliwy syk i ostry zgrzyt zębów.
Chińczycy odbiegli ze śmiechem chrapliwym i skowytem.
Na murze bielało nagie ciało dziewczyny, a krew spływała po niem z odciętych piersi...
— A — a — a — a! — wyła matka, szamocąc się z trzymającymi ją żołnierzami.
— Kto posłał ciebie na morderstwo? — spytał Fedorenko.
Żadnej odpowiedzi. Tylko Mina Frumkin wyła coraz rozpaczliwiej, niby głodna wilczyca, z sykiem i świstem rwał się oddech Dory.
— Dalej!... — rzucił Dzierżyński.
Chińczycy uderzyli nożami w oczy dziewczyny. Płomienne, natchnione rozpłakały się krwawemi łzami...
— A... a... a.... a... — miotało się pod sklepieniem rozpaczliwe, obłędne zawodzenie sędziwej żydówki.
Z głośniejszem syczeniem oddychała męczona.
— Powiedz, kto posłał ciebie... — zaczął Fedorenko, lecz przerwał mu blady Lenin. Skośne oczy ciskały iskry, a palce kurczyły się i prostowały.
— Skończyć! — krzyknął nieswoim głosem, zrywając się z miejsca.
Fedorenko zwrócił na niego zimne, szydercze oczy i z pogardliwą uprzejmością pochylił głowę.
— Skończyć! — powtórzył.
Jeden z Chińczyków uderzył nożem.
Nagie, skrwawione ciało, nagle obmiękłe, skulone, upadło na cementową posadzkę.