Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/390

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
342
F. ANTONI OSSENDOWSKI


powiekom, spostrzegał straszliwą zaciętość i bezmyślne okrucieństwo krzywiących się ust, nie znających śmiechu.
— Torquemada — średniowieczny inkwizytor, czy kat rewolucji paryskiej, Fouquier — Tinville? — przyszła Leninowi do głowy myśl nagła i dręcząca.
Zdawało mu się, że coś nader ważnego zależy od prawidłowej odpowiedzi na to pytanie.
Fedorenko krzyknął do żołnierza, stojącego przy wejściu:
— Biegnijcie po Marję Aleksandrównę! Niech się śpieszy!
Lenin nagle się skrzywił prawie boleśnie.
— Nazywajcie, towarzysze, tę agentkę swoją jakoś inaczej, nie... Marją Aleksandrówną... — szepnął i nagle zmrużył oczy skośne ze wściekłością, gotową wybuchnąć z całą siłą.
— Dlaczego? — spytali ze zdziwieniem. — Towarzyszka Łopatina jest akuszerką i wyświadcza nam niepospolite przysługi w sądowych procesach kobiet.
Lenin, zaciskając pięści, syknął:
— Dlatego, że...
Urwał nagle. Uświadomił sobie, że serce mu się zbuntowało przeciwko czerwonej, otyłej agentce, ośmielającej się nosić imię jego matki, zmarłej przed czterema laty, samotnej, wiecznie stroskanej staruszki.
— Dlatego, że... — powtórzył i spostrzegł w tej chwili szydercze błyski w zimnych oczach byłego żandarma. Pohamował się gwałtownie i uśmiechnął się chytrze. Strzepnął palcami i dokończył głosem beztroskim:
— Ech — drobiazg! Wprost imię to nasunęło mi pewne wspomnienia, nie licujące z tak nieurodziwą osobą, jak obywatelka Łopatina. Ale to — bagatela! Nie zwracajcie na to uwagi, towarzysze!
Śmiał się wesoło, niewymuszenie, powtarzając:
— Jak Marja Aleksandrówna, to — niech będzie Marja Aleksandrówna!
Nie chciał, nie miał prawa pokazać nagle ogarniających go uczuć i słabości przed tymi ludźmi, trzymającymi wysoko sztandar dyktatury proletarjatu i opuszczającymi pięść jego na głowy wrogów.
Śmiał się więc, czując jednak, że spokój i równowaga nie powracają. Gdzieś głęboko w piersi podnosił się drobny