Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/340

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
296
F. ANTONI OSSENDOWSKI


głoszące: „jeżeli nawet umiesz najwspanialej jeździć konno, nie waż się wsiąść na pysk swego wierzchowca!“
Lenin milczał, zamieniony w słuch.
Rabin mówił dalej:
— Rada duchowna posiada ścisłe wiadomości, że komisarze, wśród których jest dużo naszych rodaków, knują zamach na konstytuantę, a niektórzy z nich, jak Wołodarskij, czyli Mojżesz Goldstein, Guzman i Mojżesz Radomyślskij, ukrywający się pod przybranem nazwiskiem Urickij, stali się katami, mordują bez sądu, w sposób najokrutniejszy wrogów nieuznanej tymczasem Rady komisarzy ludowych. My na to zezwolić nie możemy!
— A cóż to wam szkodzi, że żydzi wytępią tych, którzy urządzali pogromy, lub tych, którzy z czasem mogliby je powtórzyć? — spytał Lenin, podnosząc ramiona.
Rabin po hebrajsku tłumaczył jego słowa. Cadyki kiwali głowami i patrzyli okrągłemi, ptasiemi oczami. Najstarszy z nich cichym, ledwie dosłyszalnym głosem przemówił.
Rabin skłonił się z uszanowaniem i powtórzył słowa jego po rosyjsku:
— Mądry, sędziwy cadyk rzekł: „Biada nam, biada! Albowiem nierozumne czyny i nieprawości naszych rodaków spowodują klęskę, o jakiej nie czytamy w kronikach narodu żydowskiego.“
— Czy porozumieliście się już z Trockim i innymi? — zadał pytanie Lenin.
— W tej chwili nasi ludzie oznajmiają im nasze żądania... — odpowiedział rabin.
— Więc cóż? — rzekł Lenin. — Jeżeli się zgodzą i odejdą, stanie się zadość waszym... żądaniom.
Rabin pochylił głowę i szepnął:
— Oni są odszczepieńcami wybranego narodu, odrzucili naszą wiarę i nie uznają naszego prawa; oni się nie zgodzą! Błagamy ciebie, abyś zechciał odprawić ich od siebie! Twoja sprawa — rosyjska, niech Rosjanie czynią, co im nakazuje sumienie!
Lenin zerwał się z krzesła i krzyknął gniewnie:
— Jakiem prawem wtrącacie się w sprawy Rady komisarzy ludowych?!