Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/318

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
276
F. ANTONI OSSENDOWSKI


nagle to miasto wsadziło im na karki komisarzy-pasorzytów, obcych im i nie otoczonych nawet szacunkiem, bo są ciemni i niepiśmienni nieraz. Władze żądają od włościan chleba, mięsa, masła dla czerwonej armji, niczem za to nie płacąc, bo miasto samo nie posiada żadnych towarów, oprócz dzienników, broszur, haseł i innych rewolucyjnych dekoracyj. My musimy czekać na przyjście chłopa z mocnym kijem i twardą pięścią, aby pomóc mu w odrodzeniu chorej ojczyzny!
Takie myśli zmusiły inżynierów do ponownego zgłoszenia się w komisarjacie pracy. Powiedziano im, że zostaną wezwani, gdy proletarjat będzie potrzebował ich fachowej pomocy.
Tymczasem komisarz dzielnicowy, korzystając z tego, że część robotników mieszkających w domu Bołdyrewa, wyjechała na wieś, ulokował kilka rodzin.
Byli to żebracy oraz ciemne osobistości z pośród najgorszych mętów wielkomiejskich. Zaczęły się natychmiast kradzieże i bójki, a po nich — rewizje, ciągłe nachodzenie milicji, oddziałów wojskowych, władz śledczych, składających się z robotników, żołnierzy i dawnych kucharek. Najwięcej cierpieli od tych wizyt „burżuje“, którym za każdym razem coś zabierano i na dobitkę wymyślano od „grabieżców pracującego ludu“.
Życie z dnia na dzień stawało się nieznośniejszem.
Kobiety szpiegowały panią Bołdyrewą i donosiły milicji o kupowanych przez nią zapasach żywności, o „nadmiernej“ ilości posiadanego ubrania, bielizny i obuwia. Po nocach wdzierali się jacyś ludzie, podający się za agentów walki ze spekulacją, rekwirowali chleb, mąkę i różne rzeczy, należące do rodziny burżuazyjnej, obsypywali obelgami i za każdym razem kradli to i owo.
Wreszcie nadszedł kres cierpliwości.
Było to na początku grudnia. Szalały mrozy. Bołdyrewy siedzieli w swoich pokojach w futrach, bo w nieopalonem mieszkaniu panował przejmujący chłód i wilgoć.
Nagle w sąsiednim pokoju, zajmowanym przez sześć rodzin robotniczych, rozległy się przeraźliwe krzyki. Płakała i jęczała żałośnie jakaś kobieta.