Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
255
LENIN


— Nie wierzę w skutki teoretycznego, ugodowego i ewolucyjnego socjalizmu. Długa to droga, a dla Rosji stokroć dłuższa niż dla innych ludów!
— Hm! Hm! Bardzo mądre! Ja też od pierwszych dni studjów nad marksizmem nie wierzę w to i nigdy nie uwierzę! — krzyknął i począł zacierać ręce. — Więc?...
— Pozostałam socjal-rewolucjonistką z przekonań — rzekła. — Do partji nie należę, gdyż nie nadaję się do pracy potajemnej.
— Zwolenniczka Wiktora Czernowa i tych co marzą o konstytuancie? — mruknął, marszcząc brwi.
— Kierownicy nie grają roli — rzekła, spokojnie poprawiając kapelusz. — Chodzi mi o to, że Rosja — to jedna, wielka rola, na której przed wszystkimi innymi powinny czuć się dobrze i szczęśliwie sto miljonów wieśniaków-oraczy, i siewców. Rosja do nich należała i należeć będzie...
— Nie będzie! — zawołał Lenin i tupnął nogą. — Nie będzie należała tak, jak to sobie wyobraża Czernow i jego głupia, podła banda, która od osiemdziesięciu lat ciągle robi gwałt, a w chwili niebezpieczeństwa chowa się w krzaki!
— Co pan mówi?! — zaprotestowała żywo.
— Ech, proszę pani! Nie można wierzyć piśmidłom i obietnicom tych szantażystów rewolucji. Oni nic nie mogą zrobić, bo nie mają wytkniętych dróg i stanowczości, tak samo, jak i socjal-demokraci. Nadzieje pokładają w altruizmie, w zdrowym rozumie rządu i burżuazji ziemiańskiej. Zaślepieńcy! Nigdy się tego nie doczekają! A gdyby się stał taki cud, to natychmiast wytworzą oni z chłopów nową burżuazję, z którą już żaden rewolucjonista sobie nie poradzi! Będzie to kamień, spiż, martwe, niedostępne trzęsawisko...
— Pocóż nowa rewolucja, jeżeli masa wieśniacza stanie się posiadaczką całej ziemi? — spytała, ze zdumieniem patrząc na Lenina.
Chodząc po pokoju, potrząsając ramionami i głową łysą, mówił chrapliwie:
— Bywają w historji okresy przełomowe... Nagle coś pęknie z hukiem i przed ludzkością utworzy się przepaść bez dna... Rozumie pani? Bez dna! Co robić? Stanąć i czekać? Na co mamy czekać? Może, przepaść się zapełni