Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
218
F. ANTONI OSSENDOWSKI


miłość! Ty kochasz ją... Troszczyłeś się w tę straszną noc o nią, tylko o nią!
Łkanie przerwało jej słowa.
Wstała i zapłakanemi, zrozpaczonemi oczami patrzyła na zmieszanego męża. Stał przed nią i myślał, że mogłaby się wydać kobietą młodą. Zgrabna, wyniosła postać, czarne, wspaniałe włosy, w których gdzie-niegdzie tylko połyskiwały srebrne nici, twarz ściągła, piękne oczy szafirowe i świeże jeszcze, gorące wargi, niemal dziewczęce, — nic nie mówiło o starości. Tylko dwie głębokie zmarszczki koło ust i męczeński, zbolały wyraz oczu świadczyły o głębokiem cierpieniu i smutku tej kobiety.
— Marie... — rzekł Bołdyrew. — Ja wiem, że jestem winien i nie zasługuję na przebaczenie... Nieszczęśliwy poryw... jakiś prawie chorobliwy, a nieprzeparty pociąg do tamtej kobiety... C’est plus fort que moi... Byłem niespokojny o ciebie i bardzo wcześnie wyjechałem... Długo nie mogłem dostać się na tę stronę, bo wszystkie mosty były podniesione, a później, wyobraź sobie, zarekwirowano mi samochód, szedłem piechotą... kryłem się przed kulami... byłem świadkiem strasznych wypadków... wstrząsających...
Jak małe wylękłe dziecko, ujął żonę za rękę i urywanym głosem opowiadał o swoich przejściach.
— Czeka nas wielkie nieszczęście...! — powtarzał ciągle.
Milczała, nie mogąc pohamować łkań, wzbierających w sercu, i zapomnieć urazy, ciężkiej, bolesnej, przechodzącej chwilami w nienawiść.
W przedpokoju rozległ się dzwonek, niecierpliwy, gwałtowny.
Za chwilę wpadł wysoki, smagły młodzieniec.
— Cieszę się, że widzę was razem! — zawołał. — Mamo czy Grzegorza jeszcze niema?
— Nie! — odpowiedziała pani Bołdyrewa, wycierając łzy. — Czy miał przyjść?
— Płaczesz? — spytał młodzieniec i, patrząc na ojca z szyderczym uśmiechem, dodał: — Kolejna eskapada romantyczna? Aj! Aj! W twoim wieku, ojcze, to już śmieszne! Dziwię się tylko, że mama przez trzy lata nie przyzwyczaiła się do tych występów gościnnych swego płomiennego pana i władcy!