Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
192
F. ANTONI OSSENDOWSKI


— Wtedy zrobimy to sami, zawarłszy pokój z Niemcami. Mamy u siebie roboty w bród! — odparł.
— Niemcy, widząc łatwą zdobycz, mogą oderwać od Rosji potrzebne im obszary? Co wtedy? — szepnęła.
Niecierpliwie wzruszył ramionami i syknął:
— Co stanowi dla nas Rosja?! My musimy urządzać swoje własne życie wolnych ludzi ziemi!
Staruszka podniosła na niego oburzone oczy, a twarz jej oblał gorący rumieniec.
— Zdrajco! Jesteś, pewno, z bandy tego sprzedawczyka Lenina! — krzyknęła.
Włodzimierz musiał szybko wycofać się z otaczającego go tłumu i zniknąć w bramie najbliższego domu.
Rozmawiał z żołnierzami, którzy uciekali z frontu i dążyli do domu, unosząc ze sobą karabiny. Tych nie potrzebował pouczać; był to tłum niesforny, podbudzony niepowodzeniami na wojnie, panującem na szczytach łapownictwem, brakiem broni, ładunków i prowjantów. Rzucał im hasła komunistyczne, które roznosili po całej Rosji, jak zarazki straszliwej choroby.
Ostrożnie i oględnie wtrącał się do rozmów żołnierzy, gromadzących się przed koszarami, i zatruwał ich podejrzeniami, że rząd tymczasowy marzy o nowym carze i zniesieniu zdobyczy rewolucji.
Po paru tygodniach Lenin wiedział już i rozumiał wszystko.
Chodząc po mieszkaniu jednego z towarzyszy partyjnych, podsumował wszystko, wyciągnął wnioski i zatarł ręce.
Mrużąc oczy, rzekł do Nadziei Konstantynówny:
— Moja droga! Powiedz Zinowjewowi, aby zwołał do mnie odpowiedzialnych towarzyszy. Muszę dać im plan działania.
Wieczorem tegoż dnia mówił do zebranych głosem spokojnym, głuchym, nie zapalając się ani na chwilę:
— Opracowałem program. Jest nader prosty i zupełnie niezbędny. Należy mieć wszędzie swoich agitatorów: w armji, w tłumie, w Radzie żołnierskich i robotniczych delegatów, w koszarach i w fabrykach! Muszą rozkładać armję, bo jeżeli tego nie uczynią, pułki frontowe wyrżną nas. Muszą krzyczeć wszędzie, że bolszewicy żądają zakończenia wojny. Wtedy dopiero przyciągniemy do siebie żołnierzy i wło-