Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
148
F. ANTONI OSSENDOWSKI


Czernow i Sawinkow. Nieczajew był wściekły ślepiec, bez namysłu porywający się na czyny szalone. O, jam nie taki! O każdym swoim kroku myślałem lata całe i nogę stawiam tam, gdzie znam każdy kamień, najmniejsze ździebełko trawy. Znam i przewidzieć mogę każde drgnienie duszy narodu rosyjskiego, którego nikt nie zna i nie znał nigdy... Dowód najlepszy — nie rozumieją mnie!
Krupskaja zaśmiała się cicho.
— Co ci przyszło do głowy? — spytał Lenin.
— Kiedyś czytałam twoją charakterystykę. Już nie pamiętam, kto pisał, że jesteś najzdolniejszym uczniem jezuitów, że w tobie się skojarzyły wady i talenty Machiavelego, Talleyranda, Napoleona, Bismarka, Bakunina, Blanqui i Nieczajewa — rzekła ze śmiechem.
— Do takiego biografa można zastosować określenie popów rosyjskich, którzy o głupcach mówią, że są „bałwanami króla Niebieskiego“! — odparł i zaczął się śmiać głośno i wesoło.
Był to śmiech dziwnie beztroski i zupełnie szczery.
Lenin przeniósł się do Genewy, gdzie założył dziennik i tu, w jaskini „lwa“ — Plechanowa rozpoczął wojnę z mieńszewikami.
Nazwał ich „zgniłkami“ i „pobitemi psami“, szczekającemi na własny cień.
Wreszcie napisał artykuł, który przeraził nawet Nadzieję Konstantynównę.
Lenin dowodził, że mieńszewicy zaprzedali się burżuazji.
— Tak nie można pisać! — zaprotestowała Krupskaja. — Jest to już wyraźne oszczerstwo! Któż uwierzy, że Plechanow, Dejcz, Czcheidze są zaprzedańcami?!
Lenin śmiał się, patrząc na nią, a w jego oczach była tak głęboka pogarda dla obaw żony i jej oburzenia, że umilkła i zgnębiona wyszła z pokoju.
Socjaliści nie pozostawili tego oskarżenia bez odpowiedzi.
Lenin został powołany przed sąd partyjny.
Stawił się spokojny, beztroski, tylko w źrenicach jego zapalały się szydercze ogniki.
Na zapytanie, czy miał zamiar wzbudzić w szerokich kołach robotniczych nieufność do partji, uśmiechnął się i odparł: