Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
70
F. ANTONI OSSENDOWSKI


Pobiegli całym pędem. Włodzimierz zgadł. Studenci tłumnie wypadali z sali i gonili uciekających. W tej chwili zjawiła się policja i pedle. Zaczęły się areszty. Wśród zatrzymanych studentów znalazł się też i Włodzimierz Uljanow.
Rada uniwersytecka, konferująca wspólnie z urzędnikami władz administracyjnych, długo ważyła sprawę, czy Uljanow ma być oddany pod sąd, czy też należy ukarać go inaczej? Wkońcu postanowiono wydalić go z uniwersytetu na zawsze i wysłać do Kokuszkino pod dozór policji. Wszyscy bowiem uznali, że znakomicie ośmieszył partję „Woli Ludu“ i sparaliżował zamiar jej wywołania zamieszek studenckich.
— Tego młodzieńca jabym chętnie przyjął na dobrą pensję do policji tajnej! — zauważył pułkownik żandarmski.
— Nie pójdzie! — mruknął inspektor uniwersytetu.
— Wiem! — uśmiechnął się żandarm. — Zresztą, nie byłbym pewien takiego agenta; mógłby odegrać podwójną rolę. Bywały już takie wypadki!
Tegoż dnia Włodzimierz w towarzystwie wąsatego wachmistrza żandarmów wyjeżdżał z miasta.
W drodze myślał o tem, że, gdyby Helena Ostapowa mieszkała w Kazaniu, to, dowiedziawszy się o jego mowie na wiecu, uważałaby go za nikczemnego zdrajcę i prowokatora.
Na tę myśl uśmiechnął się złośliwie i, patrząc na wachmistrza, rzekł do niego ze śmiechem:
— Życie jest zabawną historją, panie żandarmie!
— E—e! — odparł z niechęcią. — Nic zabawnego... Pensja mała, pracy dużo...
— Oj! — zawołał ubawiony Uljanow. — Boję się, że pan przejdzie do „Woli Ludu“, bo ona broni wszystkich pokrzywdzonych, to i panu przyobieca podwyżkę pensji.
— Żartuje pan student, a mnie, doprawdy, nie do śmiechu! Żona ma rodzić za miesiąc, a dodatku do pensji jak niema, tak niema! — mruknął wachmistrz.
Włodzimierz czuł się wyśmienicie. Jakaś wielka radość spłynęła na niego. Wszystko dokoła przykrywała biała płachta śnieżna, mróz tężał z godziny na godzinę; jemu zaś wydawało się, że już nadeszła wiosna, promienna, wezbrana nadmiarem sił czynnych, bujnych.