Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



ROZDZIAŁ IV.

Czcigodny pan Rumeur, gdyby miał najmniejszą możliwość ku temu, wyłysiałby, z pewnością, do reszty. Przyczyny takiej katastrofy należałoby doszukiwać się w zdumieniu, rosnącem w nim z dniem każdym. Na szczęście hałaśliwy redaktor „Hałasu Ulicy“, będąc oddawna doskonale łysym, nic już więcej do stracenia nie miał... Od rana do wieczora polerował sobie krótkiemi rączkami nagą, zawsze spoconą czaszkę i mruczał bardzo żałośnie:
— Coś mi się to zaczyna nie podobać! Cóż to u djabła strzeliło do głowy Nesserowi? Obawiam się, że może odłamek szrapnela, którego nie zauważył.
W takich chwilach strapienia Rumeur wołał do siebie zaufanego sekretarza, starego wygę dziennikarskiego, i uskarżał się przed nim:
— Mój kochany Chalupe, co to z nami będzie?! Co będzie?
— Poco redaktor wątróbkę sobie psuje? Nic się nie stało! — uspokajał go sekretarz, przecierając niebieskie okulary.
— Jesteś niepoprawnym oportunistą, mój drogi! — oburzał się Rumeur. — Ten Nesser zasypie nas z kretesem!... Zobaczysz! Czyż można na szpaltach „Hałasu Ulicy“ zamieszczać takie rozsądne i uczciwe, bez żadnej blagi korespondencje?! Przy-